Gabri-san |
Wysłany: Pon 13:08, 21 Sty 2008 Temat postu: Devil May Cry |
|
DEVIL MAY CRY
Dante, tajemniczy młody osobnik, prowadzi lokal o bliżej nieznanym przeznaczeniu – zwany Devil May Cry. Dziwna ta nazwa ma jednak swoje uzasadnienie i staje się zrozumiała, gdy bliżej poznamy zawód naszego bohatera – trudni się on bowiem polowaniem na demony, które zdołały przeniknąć do naszego świata. Dante nie jest przy tym zwykłym człowiekiem – w jego żyłach płynie krew potężnego demonicznego szermierza Spardy, który wiele lat temu zbuntował się przeciw swym braciom i stanął w obronie ludzkości. Nie da się przy tym ukryć, że syn jest pod tym względem bardzo podobny do ojca – umiejętności Dantego w walce mieczem nie można określić inaczej niż jako nadludzkie.
Mimo że bardzo romantyczna, praca łowcy demonów nie wydaje się dochodowa… Jak dowiadujemy się na samym początku, główny bohater tonie w długach – i zapewne tylko dlatego podejmuje się ochrony pewnej dziewczynki. Bez trudu można się domyślić, że w anime takie zlecenie może oznaczać tylko i wyłącznie olbrzymie kłopoty…
Devil May Cry to dwunastoodcinkowe anime, oparte na cyklu gier o tym samym tytule. Jak można się spodziewać, fabuła nie stoi na najwyższym poziomie, jest jednak spójna i serię da się oglądać bez zbytniego przewracania oczami. Duża w tym zasługa jej długości – twórcy rozsądnie wybrali mniejszą liczbę odcinków, dzięki czemu udało im się uniknąć dłużyzn i sprawnie opowiedzieć historię. Narracja prowadzona jest w formie pozornie niezależnych od siebie epizodów, które jednak stopniowo łączą się i zmierzają ku finałowi. Nie da się ukryć, że znaczna część wątków jest dość typowa i przewidywalna, jednakże niektóre z nich potrafią zaskoczyć, a całość ogląda się przyjemnie.
Bohaterowie to jedna z zalet serii – mroczny i demoniczny szermierz, spędzający dnie na… pożeraniu olbrzymich ilości pizzy, czy też bezlitosna łowczyni demonów, konkurująca z tajemniczą demoniczną pięknością w kupowaniu ubrań… Innymi słowy, choć na pierwszy rzut oka typowe, postacie w Devil May Cry mają w sobie to „coś”, co przykuwa do nich uwagę i pozwala je polubić. Szkoda jedynie, że z powodu długości serii nie udało się rozbudować wątków niektórych bohaterów pobocznych.
Należy przy tym zauważyć, że sami twórcy nie traktują swojego dzieła w pełni poważnie – bardzo często można zaobserwować odniesienia do innych serii (za doskonały przykład może służyć główny kadr) i puszczanie oka do widza, co szczególnie widać w wypowiedziach głównego bohatera, który czasami bardzo sarkastycznie komentuje stereotypowość danej sceny lub zachowania.
Nastrój serii nie jest łatwy do opisania – z jednej strony widzimy zmagania dobra ze złem, prowadzone w mrocznej i ponurej scenerii, z drugiej strony – nieustanne ironiczne docinki głównego bohatera, wskazującego na nielogiczność lub powtarzalność działań swoich przeciwników i przyjaciół, nie pozwalają traktować tej walki zbyt poważnie. Mnie ten tytuł kojarzył się z pierwszym Hellsingiem – w obydwu przypadkach mamy do czynienia z teoretycznie ponurą i dramatyczną tonacją, którą raz po raz burzy jakieś wydarzenie, zmieniając daną scenę (a w konsekwencji całą serię) w parodię. Jednakże w Devil May Cry natężenie takich zdarzeń jest o wiele mniejsze i w wielu przypadkach wychwycenie ich wymaga odrobiny spostrzegawczości i znajomości kanonu.
Za największą zaletę należy uznać oprawę graficzną – już na pierwszy rzut oka widać, że wykonano tutaj solidną robotę. Zarówno postacie, jak i tła narysowane są bardzo starannie i wyraziście, z dbałością o szczegóły. Animacja stoi na najwyższym poziomie, chwilami możemy też podziwiać bardzo spowolnione, prawie zatrzymane kadry w scenach walki, zwracające uwagę bardzo wysoką klasą wykonania. Pozwalają one nam podziwiać kunszt kreski oraz scenografię, a dodatkowo stanowią nawiązanie do pochodzenia serii – w grach komputerowych tego typu finałowe chwile starcia są często pokazywane w zwolnionym tempie lub wręcz ponownie odtwarzane. Jedynym minusem są projekty graficzne przeciwników – niestety, większość z nich jest do siebie niezwykle podobna, podpadając pod typowy schemat „złego demona”. Muzyka moim zdaniem stoi na wysokim poziomie. Doskonale komponuje się z akcją, ale również sama w sobie jest bardzo dobra. Składa się przede wszystkim z różnych odmian rocka, choć mamy też do czynienia z innymi gatunkami – na przykład podczas sceny w operze możemy posłuchać fragmentu ładnego śpiewu solowego.
Jaki jest więc ostateczny werdykt? Devil May Cry poleciłbym każdemu, kto lubi lekkie i przyjemne serie rozrywkowe z nutką dekadencji, ale równocześnie z mrocznym nastrojem, zawierające liczne sceny walki. Muszę jednak ostrzec, że niektórzy znani mi fani gry właśnie na nie narzekali – są bowiem utrzymane raczej w konwencji poważnej, a nie tak efekciarskiej i psychodelicznej, jak w niektórych filmikach z gier. |
|